3-4(131-132)2018 Od Redakcji
To żadna odwaga przyznać się do braku odwagi. Wszystkim niekiedy jej brakuje. Tymczasem ludzie młodzi, pytani o najbardziej brakujące lecz niezbędne im sprawności, rzadko wskazują na odwagę, za to często skarżą się na brak asertywności, a przecież od osób mało asertywnych trudno oczekiwać cnoty męstwa, tym bardziej odwagi. Próba przyjrzenia się temu zagadnieniu obnaża też problemy natury terminologicznej. Tomasz z Akwinu, omawiając w Sumie Teologicznej cnotę męstwa (łac. fortitudo; 2-2, qu. 123-140), rozumiał odwagę (łac. audacia; 2-2, qu. 127) jako śmiałość w znaczeniu pejoratywnym. Nie jest to kwestia przekładu, gdyż nasza odwaga (od niem. wagen) jest trafnym tłumaczeniem łacińskiego oryginału.
Jeszcze więcej dwuznaczności czeka nas w Piśmie Świętym, w którym o odwadze dającej się zinterpretować jako cnota lub choćby cecha charakteru, a nie odosobniony akt wyrażany głównie czasownikami lub przysłówkami, mówią prawie wyłącznie starotestamentalne księgi historyczne i mądrościowe, najczęściej te, które nie znalazły się w judaistycznym i protestanckim kanonie. Występowanie w przekładach Nowego Testamentu na języki nowożytne (co prawda na ogół w różnych kontekstach, w różnych wierszach) polskiej odwagi, angielskiego i francuskiego courage, włoskiego coraggio, a nawet nowogreckiego θάρρος, nie zmienia faktu, że w tekście oryginalnym nie występuje ich grecki pierwowzór κουράγιο, ani antyczna cnota ἀνδρεία, natomiast θάρσος pojawia się tylko jeden raz w Dz 28,15 w zwrocie: ἔλαβε θάρσος, który Wujek i Biblia Gdańska tłumaczą: wziął śmiałość, Brzeska: wziął dobre ufanie, Tyniecka i Paulistów: nabrał otuchy, a Praska: poczuł się znów bardzo podniesiony na duchu. Tymczasem każdemu z nas brzmi ciągle w uszach, „wypromowana” przez św. Jana Pawła II, zachęta Jezusa: Odwagi! (Θαρσεῖτε – Mt 14,27; Mk 6,50; Θάρσει – Dz 23,11), miejcie odwagę (θαρσεῖτε – J 16,33), na inne języki tłumaczona wszakże często zupełnie inaczej. Zresztą ten sam czasownik θαρσέω w wierszach Mt 9,2.22; Mk 10,49 również po polsku ma inne tłumaczenie.
Pytanie o to, czy odwaga jest cnotą sensu stricte biblijną, a dokładniej ewangelijną, nie jest zatem bezpodstawne. Nie podważa to faktu, że bardzo ważnym przykazaniem Chrystusa, dla wielu najtrudniejszym, jest obowiązek przebaczania winowajcom (Mt 18,21-35; Łk 17,3-4). A ponieważ „przebaczenie jest cechą ludzi odważnych, nie tchórzy”1, o czym wiedzą nawet niechrześcijanie, cnota odwagi odgrywa istotną rolę w duchowości każdego chrześcijanina. Co prawda słysząc to, apostołowie prosili Chrystusa o wzrost wiary, a nie odwagi (πρόσθες ἡμῖν πίστιν – Łk 17,5), ale to właśnie do wiary On sam nakłaniał ich wspomnianą zachętą θαρσεῖτε.
Katechizm zaleca praktykowanie męstwa, jednej z czterech przejętych od starożytnych Greków cnót kardynalnych, będącego zarazem jednym z siedmiu darów Ducha Świętego, ale nawet św. Tomasz nie zalicza męstwa do cnót społecznych. Jest to bowiem cnota, która jednostce ludzkiej „zapewnia wytrwałość w trudnościach i stałość w dążeniu do dobra, (…) uzdalnia do przezwyciężania strachu, do stawienia czoła próbom i prześladowaniom” (KKK 1808). Jest to zatem cnota potrzebna szczególnie osobom doświadczającym trudności i ofiarom przemocy, natomiast ludziom, którzy spieszą im z pomocą z narażeniem własnego bezpieczeństwa, potrzebna jest przede wszystkim odwaga, jedna z cnót wybitnie społecznych, będąca – zdaniem Tukidydesa – podstawą wolności2.
W tym roku po raz pierwszy obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Wybór daty 24 marca nawiązuje do dnia z roku 1944, w którym za ukrywanie ośmiorga Żydów3, niemieccy żandarmi zamordowali w Markowej na Podkarpaciu Józefa i Wiktorię Ulmów z szóstką ich maleńkich dzieci4.
Ulmowie nie byli w Markowej jedyną rodziną, która ukrywała Żydów. Przeżyło ich tam co najmniej 21, ukrywanych w sześciu innych polskich domach. Po wojnie wyjechali do Szczecina, USA, Kanady i Izraela. Przed wojną w liczącej 4,3 tys. mieszkańców Markowej mieszkało ich blisko 120. Większość została zamordowana w 1942 podczas operacji „Reinhardt” – niemieckiej akcji zagłady Żydów z Generalnego Gubernatorstwa. Od domu Ulmów do leżącego w sąsiedniej wiosce rodzinnego domu ojca piszącego te słowa było niecałe 5 km w linii prostej. W obu wsiach działały gminne oddziały Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej, przez całą wojnę kolportowano w nich konspiracyjną prasę, w obu działały tajne drukarnie i tajne nauczanie. Niestety 8 km w przeciwnym kierunku, w pobliskim Łańcucie był posterunek niemieckiej żandarmerii. Tam stacjonował jej dowódca porucznik Eilert Dieken, żandarm Joseph Kokott z Czech5, oraz denuncjator posterunkowy Włodzimierz Leś z rusińskiej wsi Biała, leżącej między Tyczynem a Rzeszowem6 – kaci rodzin Goldmanów i Ulmów.
W tym samym Łańcucie siostry boromeuszki, których kapelanem był wówczas młody ks. Ignacy Kozieja, prowadziły szkołę powszechną, żeńskie seminarium nauczycielskie i ukrywały żydowskie dzieci. Takich wspólnot zakonnych i takich rodzin, które z narażeniem własnego życia ratowały ludność żydowską w okupowanej Polsce były tysiące. Na ścianie pamięci Muzeum w Markowej utrwalono nazwiska 1056 osób z Podkarpacia, które w sposób udokumentowany pomagały Żydom podczas II wojny światowej. Co najmniej 151 spośród nich, podobnie jak Ulmów, Niemcy zamordowali. To cena za uratowanie co najmniej 2,9 tys. Żydów na samym tylko Podkarpaciu.
Poprosiliśmy niektóre zgromadzenia zakonne o podzielenie się z nami wiedzą o heroicznej odwadze ich współsióstr i współbraci w bezinteresownym zaangażowaniu w ratowanie ludności żydowskiej przed eksterminacją z rąk niemieckich najeźdźców. Zaproponowaliśmy napisanie tekstów długości połowy arkusza wydawniczego, tak by wszystkie zmieściły się w jednym numerze. Otrzymaliśmy przejmujące teksty, jednak najczęściej dłuższe, nawet dwu i trzykrotnie, co mimo ich skracania, postawiło nas przed alternatywą: zrezygnować z tych najdłuższych, albo wydać dwa kolejne numery na ten sam temat. Wybór drugiego rozwiązania pociąga za sobą konieczność przesunięcia wydania numeru jubileuszowego z lipca na wrzesień7, co nie jest bez znaczenia wobec podjętego w nim tematu zbieżnego z problematyką XV Synodu Biskupów; na szczęście do października pozostanie jeszcze jeden miesiąc.
Decydując o tym, które teksty umieścić w majowym numerze, a które w lipcowym, wyczuwaliśmy potencjalne niezadowolenie autorów, którzy włożyli wiele wysiłku by dotrzymać terminu, a których teksty ukazałyby się dopiero w następnym numerze. Wybraliśmy więc jeszcze inne rozwiązanie: wydamy jeden podwójny numer ku wygodzie czytelników i zadowoleniu autorów. Postanowiliśmy jednak opublikować nadesłane teksty nie w porządku alfabetycznym, ani w zaplanowanym kluczu merytorycznym, lecz w kolejności ich dostarczenia do Redakcji. Zgodnie z zastrzeżeniem podanym w stopce, większość z nich skróciliśmy, często z braku czasu nie informując o tym ich autorów. Jednocześnie przepraszamy wszystkich piszących teksty do numeru jubileuszowego. Dziękujemy za te już przysłane i za te, które przygotowujecie i wkrótce przyślecie. Opublikujemy je oczywiście w najbliższym numerze, który ukaże się jednak nie przed, ale już po wakacjach.
Przypisy:
1 Mahatma Gandhi, „Harijan”, 30 III 1947, s. 86. Por. tenże, „Young India”, 2 IV 1931, s. 59.
2 Tukidydes z Aten, Wojna peloponeska, II, 2. 42.
3 Saul Goldman i czterej jego synowie (zwani w Markowej Szallami) z Łańcuta, zamężne siostry Goldman: Gołda Grünfeld i Lea Didner z córką z Markowej.
4 Stanisława, Barbara, Władysław, Franciszek, Antoni, Maria i siódme w łonie matki, która właśnie zaczęła je rodzić.
5 I trzech innych żandarmów: Michael Dziewulski, Erich Wilde i Gustaw Unbehend, którzy nigdy nie zostali za tę zbrodnię osądzeni. Joseph Kokott został ujęty w Czechach w 1957, skazany na śmierć w Rzeszowie i z wyrokiem zamienionym na 25 lat zmarł w więzieniu w Raciborzu w 1980. Eilert Dieken zmarł w 1969 nie poniósłszy żadnej odpowiedzialności za swe zbrodnie. Był inspektorem policji w zachodnioniemieckim Essen.
6 I trzech innych policjantów: Eustachy Kolman i dwóch niezidentyfikowanych. Włodzimierz Leś został osądzony i stracony przez Armię Krajową we wrześniu 1944.
7 Jubileusz 25-lecia pierwszego numeru „Życia Konsekrowanego” wypada faktycznie w lipcu. Numer wakacyjny zwyczajowo ukazywał się w czerwcu z miesięcznym wyprzedzeniem.