Powołania

6(134)2018 Od Redakcji

       Życzenia krewnych i znajomych, składane w dniu ślubów zakonnych i święceń kapłańskich, a potem kolejnych rocznic i innych podobnych uroczystości, dość często zawierają rutynową i bezrefleksyjną formułkę o wytrwałości w powołaniu, w zakonie, w kapłaństwie, czym najbliżsi nieświadomie dolewają chochlę dziegciu do kielicha miodu radości z wejścia na drogę realizacji życiowego powołania. Największemu wrogowi nie wpadnie przecież do głowy życzyć parze młodej w dniu ich ślubu wytrwania w małżeństwie…! Notabene nie wiadomo co te życzenia wyrażają: przerażenie rzekomo ciężkim losem nowokonsekrowanych…? ubolewanie z powodu podjętego przez nich wyboru…? podziw dla ich rzekomej odwagi…?
       Odwagi? A cóż to za odwaga…? Co innego narzeczeni! Gdy stają przed ołtarzem, aby założyć nową rodzinę, pałają do siebie tak wielką miłością, tak bardzo chcą być ze sobą razem, że decydują się podjąć godne największego uznania ryzyko współodpowiedzialności za zbawienie1: odtąd nie moje i nie twoje zbawienie, ale zbawienie nasze i naszych dzieci. Kochają tak bardzo, że biorą odpowiedzialność za zbawienie drugiego! To faktycznie zasługuje na najwyższy podziw i uznanie. Czym natomiast ryzykuje ksiądz, zakonnik i zakonnica? Bierze za oblubieńca Tego, który nigdy nie zejdzie na złą drogę, który nigdy nie pójdzie na zatracenie, za którego zbawienie nie ma żadnej współodpowiedzialności, ponieważ to On jest Zbawieniem. Żadnego ryzyka złego wychowania dzieci, żadnej odpowiedzialności za zejście dzieci na złą drogę. Z eschatologicznego punktu widzenia wygląda to bardziej na asekuranctwo niż odwagę, a może nawet wygodnictwo. To prawda, że proboszcz niestarający się o zbawienie parafian, biskup diecezjan, ojciec duchowy oddanych jego kierownictwu, i pewnie w jakimś stopniu przełożony utrudniający zbawienie poddanym2, będą po śmierci odpowiadać za tych, którzy pod ich kierunkiem się zatracili, ale szeregowy zakonnik i zakonnica? Jakież oni podejmują eschatologiczne ryzyko? W pielęgnowaniu czyjej miłości i w wypełnianiu odpowiedzialności za czyje zbawienie ma im nie zabraknąć wytrwałości? Przecież ślubują Jezusowi…
       A jednak coś w tym jest. Sześćdziesiąt lat temu, w poradniku dla sióstr Principi di diritto delle religiose. Domande e risposte per gli esami canonici (Roma 1958), pomimo prawniczego charakteru książeczki, ks. Virgilio Caselli nie tylko omówił kolejno czystość, ubóstwo i posłuszeństwo jako śluby i zarazem jako cnoty, które wytrwale trzeba zdobywać i rozwijać, ale nadto cały ostatni rozdział poświęcił wytrwałości w życiu zakonnym3. Zresztą już pięć wieków wcześniej4 całą książkę pod takim samym tytułem: Perseveranza nella vita religiosa (Firenze 1448) napisał dla swoich sióstr Elżbiety i Moniki, które przywdziały habit zakonny, wybitny humanista Maffeo Vegio5. Od czasu do czasu temat wraca jak bumerang. Ostatnia znana nam publikacja nosząca ten sam tytuł to książka naszego współbrata José Roviry, wydana co prawda w 2007, ale będąca pokłosiem jego wieloletniej pracy dydaktycznej w Instytucie Życia Konsekrowanego w Rzymie6. Problem zatem istnieje. W końcu Sobór Watykański II naucza, że „każdy powołany do ślubowania rad ewangelicznych powinien się starać usilnie o to, aby wytrwał i wzniósł się wyżej w tym powołaniu, do którego Bóg go wezwał” (LG 47).
       Bezżenność nie jest wyłączną domeną osób konsekrowanych i księży rzymskokatolickich. Z pewnością większość tych, którzy nie założyli rodzin i żyją samotnie, nie uczyniła tego ze strachu przed odpowiedzialnością za zbawienie współmałżonka i dzieci. Być może nawet większość z tych, co zawarli katolickie małżeństwo, pomimo wieloletniej katechizacji i kursu przedmałżeńskiego, uczynili to nie do końca świadomi podjętego zobowiązania. Może też się zdarzyć i tak, że ktoś ślubował Chrystusowi nie dlatego, że pokochał Go bardziej od innych, ale dlatego, że nie pokochał przedtem nikogo taką miłością, która skłoniłaby go do wzięcia współodpowiedzialności za zbawienie ukochanej osoby. To tak, jakby posłać na wojnę żołnierza z powszechnej mobilizacji, który nigdy nie był w wojsku ani nie służył w formacjach samoobrony terytorialnej, albo podporucznika po przeszkoleniu w ramach zajęć uniwersyteckich, którego teoretyczna wiedza ma niewiele wspólnego z praktycznym doświadczeniem. W takich przypadkach stałość i wytrwałość może, choć nie musi, okazać się poważnym problemem.
       W naszym dwumiesięczniku opublikowaliśmy dotąd trzy artykuły nawiązujące do wytrwałości w realizacji niektórych aspektów życia konsekrowanego: Marka Dziewieckiego, Leszka Poleszaka i Romana Rogowskiego7. W Leksykonie duchowości katolickiej znaleźć można piękne hasło o wytrwałości znanej naszym Czytelnikom s. Teresy Paszkowskiej8. Zawsze też można sięgnąć do klasyki w tej dziedzinie, czyli traktatu św. Augustyna o łasce wytrwałości9. Natomiast nie opublikowaliśmy dotąd w „Życiu Konsekrowanym” żadnego tekstu o stałości. Takiego hasła nie znajdziemy też – jeśli nie liczyć krótkiego Stabilitas loci10 – we wspomnianym Leksykonie, ani nawet w Encyklopedii Katolickiej11. Tymczasem już w XVI wieku, w obliczu zachodzących w Europie głębokich przemian, flamandzki filozof Justus Lipsius, w słynnym dwutomowym dziele De constantia12, bardzo szybko przetłumaczonym na język polski, zachęcał cały świat chrześcijański do wytrwania w cnocie stałości. W dedykacji poprzedzającej polski przekład czytamy: „A toć iest naywiększy dowod statecznośći każdego człowieka, trwać iednostaynie w zawziętey cnocie, a żadnym okazyom y powabom nie dać się zbić z tey drogi, która do sławy y przystoynych prowadzi postępkow”13.
       Niestety również osobom konsekrowanym zdarza się czasem pomylić stałość ze stabilizacją lub skostnieniem, które niepostrzeżenie przeradzają się w bezobjawowość, bierność, beztroskę, marazm, apatię i brak zaangażowania. O takim skostnieniu prowadzącym do kryzysu życia zakonnego, kilkanaście lat temu nasz współbrat José María Vigil napisał bardzo kontrowersyjny artykuł, który zdecydowaliśmy się udostępnić naszym Czytelnikom po uzupełnieniu go w uaktualnione dane. Do kryzysu będącego następstwem braku wytrwałości nawiązują także inne zamówione artykuły, za których opracowanie jesteśmy autorom niezmiernie wdzięczni, oraz wywiad z arcybiskupem José Rodríguezem, który publikujemy dzięki życzliwości sekcji polskiej Radia Watykańskiego. Przychylność redakcji „Cenobium” i ojca Mateusza Zduńskiego pozwoliła nam na przedruk jego tekstu pochodzącego z numeru w całości poświęconego tej cnocie (zachęcamy do jego lektury), a dzięki życzliwości redakcji „Roczników Filozoficznych” i Towarzystwa Naukowego KUL możemy dokonać przedruku powstałego 60 lat temu wyjątkowego tekstu s. Karoliny Kasperkiewicz, jako że nikt – na co wskazuje drobiazgowa kwerenda biblioteczna – nie opublikował w literaturze polskiej podobnego studium ani przed nią, ani po niej. Niech ściśle naukowy charakter (cytaty po grecku i łacinie) nie zniechęci naszych Czytelników do jego lektury, bowiem czwarta jego część zawiera wiele cennych praktycznych informacji, które – jak te zawarte w pozostałych artykułach – pomogą odnaleźć autentyczne źródła optymizmu potrzebne do stawienia czoła coraz bardziej odczuwanym w naszej rzeczywistości problemom, do których w dużej mierze przyczynia się brak stałości i wytrwałości w realizacji szczęśliwego i radosnego życia konsekrowanego.

                Przypisy:

1 Raczej inne ryzyko miał na myśli papież Franciszek w prokatedrze Najświętszej Maryi Panny w Dublinie 25 sierpnia 2018 roku mówiąc: „Miłość Jezusa jest opoką i schronieniem w czasach próby, ale przede wszystkim jest źródłem stałego wzrostu w miłości czystej i na zawsze. Stawiacie wysoko, na całe życie. Ryzykujecie! Ponieważ małżeństwo jest również ryzykiem, ale jest ono warte ryzyka. Na całe życie, ponieważ taka właśnie jest miłość”.

2 Nauczanie Kościoła, przynajmniej do końca XX w., nie porusza wprost kwestii odpowiedzialności przełożonych zakonnych za zbawienie podwładnych.

3 Rozd. IX: „Perseveranza nella vita religiosa”. W tym samym czasie s. Karolina Maria Kasperkiewicz SNSJ opublikowała artykuł Stałości w świetle nauki św. Tomasza z Akwinu, „Roczniki Filozoficzne” 6/2 (1958) s. 83-103.

4 Zanim Justus Lipsius opublikował obie księgi De constantia (Lovanium 1584).

5 Georg Voigt, Il risorgimento dell’antichità classica, ovvero, il primo secolo dell’umanismo, tom 2, G. C. Sansoni, Firenze 1890, s. 42.

6 José Rovira, Per sempre?! La perseveranza nella vita religiosa, Àncora, Milano 2007. Jest to kompendium jego podręcznika akademickiego L’impegno definitivo nella Vita Consacrata. È possibile oggi impegnarsi ed essere fedeli per sempre?, Claretianum, Roma 2003. Później ukazały się jeszcze publikacje o podobnym tytule, jak ta pokonferencyjna: Paolo Martinelli, Albert Schmucki (red.), Fedeltà e perseveranza vocazionale in una cultura del provvisorio. Modelli di lettura e proposte formative, EDB, Bolonia 2014.

7 Odpowiednio w numerach: 4(90)2011 i dwa razy w 6(56)2005.

8 Marek Chmielewski (red.), Leksykon duchowości katolickiej, Wydawnictwo M, Lublin-Kraków 2002, s. 928-930.

9 De dono perseverantiae liber ad Prosperum et Hilarium, PL 45,993-1034. Polskie tłum. w: Św. Augustyn, Łaska, wiara, przeznaczenie, Pisma Ojców Kościoła, tom XXVII, Poznań 1971, s. 335-385.

10 Jerzy Skawroń OCarm, Stabilitas loci, w: Leksykon duchowości katolickiej, s. 835; Tomasz Wytrwał, Stabilitas loci, w: Encyklopedia Katolicka, t. 18, KUL, Lublin 2013, szp. 754.

11 Jest tam natomiast hasło o wytrwałości: Andrzej Derdziuk, Wytrwałość, w: Encyklopedia Katolicka, t. 20, KUL, Lublin 2014, szp. 1099-1100.

12 Justus Lipsius, De constantia, Lovanium 1584.

13 Justus Lipsius, O stalości księgi dwoie barzo roskoszne y uzyteczne teraz świeżo z łacińskiego na rzecz polską przełożone y annotacyami krotkimi obiaśnione przez Ianvsza Piotrowicza, Józef Korsak, Wilno 1600.

©2024 Misjonarze Klaretyni Prowincja Polska. Wszelkie prawa zastrzeżone
Zadaj pytanie on-line