Powołania

2(154)2022 Od Redakcji

    

       

Dążenie do doskonałości drogą rad ewangelicznych, według najstarszej pisanej tradycji Kościoła (Atanazy), bierze początek w praktykowaniu życia pustelniczego. Fuga mundi była sposobem osiągania świętości własnej (Antoni). Walka ze zniewalającą świat „pożądliwością ciała, pożądliwością oczu i pychą żywota”, z gadulstwem, obżarstwem, lubieżnością i innymi wadami, prowadzona za pomocą postu, milczenia i samotności, miała umożliwić eremitom pokonanie pokus duchowych i cielesnych, i w ten sposób zwiększyć szansę dostania się do nieba.

       Życie we wspólnocie (Pachomiusz, Bazyli) zmieniło wyraźnie praktykę naśladowania Chrystusa, przenosząc akcent z wyrzeczenia, umartwienia i osobistej wali z szatanem na wrażliwość społeczną, praktykowanie miłości bliźniego i miłosierdzia w stosunku do potrzebujących. Rezygnacja z samotności na rzecz życia wspólnego zwiększyła znacząco możliwości niesienia pomocy innym. Ostatecznym celem praktykowania tej działalności było już nie tylko uświęcenie własne, ale też współbraci podejmujących wspólnie ów apostolat, ukierunkowany głównie na dzieła miłosierdzia.

       Praktykowanie życia wspólnotowego przez kapłanów głoszących słowo Boże i sprawujących sakramenty (Augustyn, Marcin) pociągało za sobą konieczność rezygnacji z prywatnego życia rodzinnego (celibat). Zwiększyło to efektywność kapłańskiej posługi, z definicji nastawionej na prowadzenie innych do zbawienia, a wzrost jej wiarygodności gwarantowało położenie większego nacisku na transparentność i świętość życia osobistego kapłanów.

       Zbawienie własne i członków wspólnoty jest również celem zorganizowanego życia monastycznego (Benedykt), gdzie dominujące posłuszeństwo jest wyrazem poszukiwania i realizowania jedynie woli Bożej. Dążenie do doskonałości ewangelicznej w praktykowaniu życia wspólnotowego przyczynia się bowiem do wzrostu Jego chwały. Rozeznanie tego, co faktycznie służy tej chwale, wymaga takiego otwarcia na działanie Ducha Świętego, które jest możliwe tylko po osiągnięciu perfekcji w praktykowaniu cnoty posłuszeństwa. O ile więc, w ramach tej samej duchowości, droga Benedykta do założenia opactwa na Monte Cassino prowadziła przez życie pustelnicze w Subiaco, o tyle u Romualda (Camaldoli) podjęcie życia w samotności wymaga solidnej formacji we wspólnocie i uzyskania na nie szczególnego pozwolenia opata.

       U Brunona z Kolonii to poszukiwanie chwały Bożej wymagać będzie odizolowania się całej wspólnoty od świata zewnętrznego (desertum) i prowadzenia przez każdego z jej członków życia de facto pustelniczego w całkowitym milczeniu, z wyjątkiem – podobnie jak u kamedułów – momentów celebrowania wspólnej liturgii, która powinna być coraz doskonalsza (Grande Chartreuse). Perfekcję liturgii sprawowanej na chwałę Boga będą się starali osiągnąć także cystersi (Robert z Molesme), jednak pielęgnując jednocześnie bogactwo życia wspólnotowego nastawionego na apostolską posługę wobec świata zewnętrznego. Mnisi z Cîteaux rozniecą kaganek kultury agrarnej na całą Europę i przyczynią się do jej cywilizacyjnego rozwoju.

       Zbawienie własne i pozostałych członków zakonu, obok szerzenia chwały Bożej, ciągle było celem nadrzędnym dążenia do świętości drogą rad ewangelicznych. Warto zauważyć, że postępowanie motywowane pragnieniem dostania się do nieba jest pozytywnym odpowiednikiem działań zmierzających do uniknięcia wiecznego potępienia. Zdarzało się, że wstępowano do klasztoru w ramach pokuty za ciężkie grzechy, i to nie tylko wtedy, gdy grzesznika nie było stać na podjęcie pokutnej pielgrzymki do Grobu Pańskiego, do Santiago de Compostela lub do Rzymu. Na przykład na mocy postanowień Soboru Laterańskiego IV (1215), trafiał tam na pokutę do końca swoich dni kapłan, który nie dotrzymał tajemnicy spowiedzi. Tenże Sobór, nakładając na wszystkich obowiązek spowiadania się przynajmniej raz w roku, zakończył trwający około pięć stuleci proces upowszechniania się w Kościele łacińskim praktyki wielokrotnej spowiedzi usznej. Był to czas ekspansji islamu w chrześcijańskiej dotąd południowej części basenu Morza Śródziemnego. Podjęcie wysiłków odzyskania dostępu do zajętej przez Maurów Ziemi Świętej, wyprawy krzyżowe i powstanie zakonów rycerskich można rozważać również z tej perspektywy. Zarówno wstąpienie do zakonu rycerskiego, jak i zaciągnięcie się do walki w jego szeregach w obronie prawdziwej wiary wiązało się z uzyskaniem odpustów równoważnych z najcięższą pokutą, a w wypadku śmierci w walce dawało obietnicę dostania się do nieba.

       Kosztowne pod względem politycznym i ekonomicznym wyprawy krzyżowe przyniosły konkretne korzyści największym republikom północnej i środkowej Italii (Wenecja, Genua, Piza), które opanowały handel na Morzu Śródziemnym. Gwałtowny wzrost ich zamożności, a jeszcze bardziej dysproporcji społeczno-ekonomicznych między ubogą ludnością a bogatymi rodami, w epoce feudalnej trwale powiązanymi z hierarchią kościelną, sprzyjał powstawaniu ruchów społecznych krytykujących wszelkie bogactwo, skierowanych bezpośrednio przeciw ustrojowi feudalnemu, hierarchii kościelnej i doktrynie katolickiej. Szerzone przez nie herezje religijne miały negatywny wpływ na funkcjonowanie całych społeczeństw, a nawet na ich biologiczne przetrwanie.

       Prawdziwej wiary nie uratowały bynajmniej krucjaty Szymona de Montfort przeciwko katarom i waldensom, ale Franciszek Bernardone i Dominik Guzmán. Założyli oni różniące się pod wieloma względami zakony, ale podobne do siebie w rozumieniu konieczności prowadzenia czynnego apostolatu, nawet jeżeli ze zrozumiałych względów, różnymi metodami. W obu przypadkach apostolat ten pojmowany był jako działo całej wspólnoty, motywowane pragnieniem doprowadzenia do zbawienia jak największej liczby jego adresatów. Franciszek i Dominik nie praktykowali rad ewangelicznych, aby osiągnąć własne zbawienie, lecz kierowani miłością bliźniego ze względu na miłość Jezusa Chrystusa, pragnęli otworzyć serce każdego człowieka na Jego miłość prowadzącą do zbawienia. A wszystko to z aprobatą papieża i, paradoksalnie, w skrajnym ubóstwie głoszonym przez heretyckich pauperes.

       Z tą aprobatą były wszakże poważne problemy. Burzliwa sytuacja religijna spowodowała wydanie przez wspomniany Sobór Laterański IV zakazu zakładania zakonów opartych na nowej regule, innej niż bazyliańska, augustiańska, benedyktyńska i franciszkańska. Zakaz ten był przestrzegany przez trzy stulecia, które przecież obfitowały w wiele dramatycznych wydarzeń o globalnym zasięgu: dziesiątkująca Europę dżuma, ochłodzenie klimatu (MEL) i klęski głodu, wojna stuletnia, niewola awiniońska, wielka schizma zachodnia, upadek Konstantynopola i zajęcie Bałkanów przez Imperium Osmańskie, ale też wzmożony rozwój rolnictwa i ogrodnictwa, a co za tym idzie miast i handlu, komunikacji rzecznej i lądowej, a w końcu wynalazek druku i jego wpływ na późniejszy rozwój nauki, czyli to wszystko, co zainicjowało epokę renesansu, ale nie zapobiegło upadkowi moralnemu papiestwa.

       Zwiastunem naruszenia tego zakazu były bulle Aleksandra VI aprobujące reguły Zakonu Braci Najmniejszych Franciszka z Paoli (Ad ea que, 01.05.1501) i Sióstr Anuncjatek Joanny de Valois (Ea quae, 12.02.1502). Ostatecznie zakaz ów został złamany bullą Ad fructus uberes (20.05.1502), w której papież zatwierdził trzecią wersję reguły zakonu Franciszka z Paoli i explicite zrównał ją z czterema regułami wybranymi przez Sobór Laterański IV.

       Spotkanie Franciszka z Paoli z kardynałem Giuliano Cesarinim (1430), które pomogło mu odczytać jego szczególny charyzmat, obnażyło potrzebę gruntownej reformy ówczesnej rzymskiej hierarchii i kleru. Jednak ani sobór w Konstancji, ani Florencki, ani Laterański V nie były w stanie sprostać temu zadaniu. Siedem miesięcy po zakończeniu tego ostatniego Marcin Luter wystąpił ze swoimi 95 tezami.

       W burzliwych czasach reformacji budziła się wreszcie krytyczna autorefleksja, ale bez pośpiechu. W próbującej odrodzić się po Sacco di Roma stolicy chrześcijaństwa, Paweł III powołał specjalną komisję do zbadania nieprawidłowości w Kościele (1536), której raport końcowy Consilium de emendanda Ecclesia (1537) obnażył m.in. nadużycia w dopuszczaniu do urzędów kościelnych ludzi zupełnie do tego nieprzygotowanych. Ten stan rzeczy utrzymywał się jeszcze długie dziesięciolecia, także po Soborze Trydenckim, gdyż struktury diecezjalne dysponowały drastycznie niewystarczającymi kadrami dydaktycznymi lub w ogóle ich nie miały.

       W diecezji Monreale na Sycylii, teolog papieski Giacomo Lainez musiał w 1549 organizować dla księży lekcje gramatyki, bo nie umieli oni dobrze czytać i nie rozumieli mszału. W Neapolu w 1558 było wielu księży nieważnie sprawujących swój urząd, a większość nie potrafiła czytać ze zrozumieniem; zdaniem wizytatorów ośmiu na dziesięciu z nich należało zakazać odprawiania Mszy św. z powodu braku jej rozumienia. W 1566 biskup Matteo Priuli w diecezji Vicenza, nie był w stanie wyegzekwować od kandydatów do tonsury więcej, niż znajomości na pamięć Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Wierzę i dziesięciu przykazań. Nie dziwi zatem, że w 1583 wielu księży w tej diecezji nie znało na pamięć formuły rozgrzeszenia ani ostatniego namaszczenia. Podobny stan rzeczy zastał Karol Boromeusz na początku swego urzędowania w Mediolanie (1563-1565).

       W diecezji Ascoli Piceno w 1566 niektórzy księża mieli trudności z czytaniem po łacinie, inni nie znali najbardziej elementarnych pojęć teologicznych albo sprawowali sakramenty w sposób niewłaściwy. W diecezji Cremona w 1575 kapłani nie umieli czytać ksiąg liturgicznych, nie znali formuł sakramentalnych i elementarnych pojęć teologicznych. Nieco wcześniej (1560), wizytator apostolski zastał tam proboszczów, którzy nie mieli święceń kapłańskich, ani nie zabiegali o to, żeby je otrzymać. W 1571 wizytator apostolski diecezji Civita Castellana i Orte napisał o tamtejszych kapłanach: „Nie wiem, czy w całej diecezji będzie dwunastu, z którymi można wymienić kilka myśli”. W Kalabrii w 1574 biskup musiał powierzać opiekę duszpasterską kapłanom, którzy ledwie co umieli czytać, bo inni nie spełniali nawet tego kryterium.

       W tym czasie w Rzymie większa część wyświęconych kapłanów nie miała jakiegokolwiek przygotowania teologicznego i duszpasterskiego. Umieli zaledwie czytać mszał, i to nie zawsze. Znali na pamięć formułę konsekracji chleba, ale konsekracja wina sprawiała im więcej trudności, gdyż była dłuższa. Nie ma pewności, czy wszyscy znali Wierzę, dziesięć przykazań, siedem sakramentów, siedem grzechów i siedem cnót głównych, trzy teologiczne i cztery kardynalne. Nie wiemy zatem, czy wszyscy księża, w tym proboszczowie, wiedzieli więcej niż dzisiejsi pierwszoklasiści. Możemy za to być pewni, że tacy księża nie byli ani przygotowani, ani zdolni do wykonywania minimum niezbędnej opieki duszpasterskiej, do głoszenia homilii i do spowiadania[1].

       W takich okolicznościach konieczna była nowa ofensywa charyzmatyczna, mogąca wpłynąć od środka na skuteczną przemianę intelektualną i moralną duchowieństwa. Od zaangażowania kapłanów w głoszenie słowa Bożego i sprawowanie sakramentów, od transparentnego świadectwa ich życia i apostolskiej miłości bliźniego, od zaangażowania w formację intelektualno-duchową przyszłego kleru i świeckich wiernych zależały losy kontrreformacji, wiara i religijność ludu Bożego. Duch Święty sprawił, że w dekadzie 1524-1534 powstało pięć, i w stuleciu 1574-1673 kolejnych pięć zupełnie nowych instytutów życia konsekrowanego – kleryków regularnych (albo księży reformowanych – preti reformati, jak ich potocznie wówczas we Włoszech nazywano). Paradoksalnie zakładali je kapłani, z których siedmiu wcześniej wykonywało inne zawody (dwóch żołnierzy, dwóch prawników, lekarz, aptekarz i krawiec) oraz jeden świecki, praktykujący wcześniej rzemiosło wojenne. Zamiast domagać się naprawy fatalnej kondycji kleru diecezjalnego i usunięcia nieprzygotowanych do pełnienia posługi pasterskiej kapłanów, zamiast buntować się przeciw Kościołowi i jego nauczaniu, odchodzić od wiary i przechodzić na stronę reformacji, mężczyźni ci, rezygnując z wykonywanej dotąd pracy, podejmowali studia teologiczne, przyjmowali święcenia kapłańskie i jako klerycy żyjący we wspólnocie, przestrzegający konstytucji (reguły), składający śluby rad ewangelicznych (uroczyste lub proste), do których dodawali czwarte zobowiązanie, odpowiadające ich szczególnemu charyzmatowi, sami stawali się wzorem nienagannej realizacji posługi kapłańskiej.

       W pierwszej dekadzie zostali założeni Teatyni, Klerycy Dobrego Jezusa, Barnabici, Ojcowie Somascy i Jezuici, którzy w tym roku celebrują Rok Ignacjański z racji 500. rocznicy nawrócenia i 400. rocznicy kanonizacji ich założyciela. Wszyscy, poza nieistniejącym już drugim instytutem, będą w najbliższych latach obchodzić 500-lecie ich założenia. W drugim okresie powstali Leonardyni, Kamilianie, Carraciolini, Pijarzy i Marianie.

       Jeden z tych instytutów już nie istnieje, dwa inne nigdy nie działały w Polsce. Teksty o nich, przetłumaczone i uzupełnione w aktualizujące przypisy, publikujemy dzięki pozwoleniu dyrektora DIP, księdza Giancarlo Rocca SSP. O prezentację pozostałych zwróciliśmy się do nich bezpośrednio, jako że wszyscy albo działają w Polsce, albo posiadają w swych szeregach polskich zakonników. Poprosiliśmy również o autoprezentację Siostry Anuncjatki, bowiem ostatni chronologicznie klerycy regularni oparli swoją regułę na Regule 10 Cnót Najświętszej Maryi Panny Joanny de Valois, której udało się, niezależnie od Franciszka z Paoli, doprowadzić do złamania zakazu Soboru Laterańskiego IV, co otwarło drogę do uznania kleryków regularnych za równoprawną formę życia konsekrowanego w Kościele.

       Nie prosiliśmy o teksty Filipinów, Księży Misjonarzy i Bonifratrów, którzy wraz z nieistniejącymi już Bartolomitami zostali zaliczeni do kleryków regularnych w dokumencie Idziemy naprzód z nadzieją[2], ponieważ Bonifratrzy są zakonem brackim opartym na regule św. Augustyna, a trzy pozostałe instytuty stowarzyszeniami życia apostolskiego. Jest jeszcze kwestia Kleryków Regularnych Najświętszego Zbawiciela z Verdun (Clercs réguliers du Très-Saint-Sauveur), założonych przez Jean-Baptiste Vautrot, istniejących w latach 1851-1919. W dekrecie zatwierdzającym odnowiony instytut (28.07.1854) zmieniono w jego nazwie Chanoines na Clercs, i tak już zostało. W rzeczywistości była to próba przywrócenia do istnienia Kanoników Najświętszego Zbawiciela, opartych na regule św. Augustyna, założonych przez św. Piotra Fourier (1565-1640), działających w latach 1623-1794.

 

   PRZYPISY

[1] Dane o stanie kleru włoskiego podajemy za: Mario Fois SJ, Il contesto ecclesiastico ed ecclesiale italiano alla nascita dei chierici regolari, w „Archivum Historiae Pontificiae”, 27 (1989) 401-418.

[2] Konferencja Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich, Konferencja Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych, Idziemy naprzód z nadzieją. Życie konsekrowane w Polsce na początku Nowego Tysiąclecia, Kraków 2003, s. 46-47.

 

©2024 Misjonarze Klaretyni Prowincja Polska. Wszelkie prawa zastrzeżone
Zadaj pytanie on-line