Powołania

6(146)2020 Od Redakcji

    

     „Z pewnością wszyscy chcemy żyć szczęśliwie i nie ma wśród ludzi nikogo, kto nie zgodziłby się na to”. Cytując De moribus ecclesiae catholicae św. Augustyna, Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że naturalne pragnienie szczęścia zostało wszczepione w serce człowieka przez samego Boga (KKK 1718, 1725). Niestety szczęście rozważane jest tam – z wyjątkiem szczęścia małżeńskiego (KKK 1603, 1642, 2250, 2362) – wyłącznie w perspektywie eschatologicznej (KKK 16, 962, 1022, 1024, 1028, 1035, 1257, 1697, 1703, 1711, 1716-1729, 1817-1818, 1821, 1863, 1874, 2034, 2548) i raczej nie jest to przypadek. Skoro Katechizm nie omawia cnót głównych i przemilcza gaudium de bono proximo (radość z dobra bliźniego), więc brak też w nim, poza wyjątkiem uczynionym dla małżeństwa, nauczania o doczesnym szczęściu chrześcijanina – szczęściu polegającym na radowaniu się ze szczęścia bliźnich; szczęściu tym większym, im większy był udział w jego powstaniu. Koresponduje to z osobliwą interpretacją błogosławieństw z Kazania na górze (KKK 2546-2547; 1697; 1716 n.), która nie dostrzega szczęścia w ich realizowaniu i poświęcaniu się dla innych.

     Do Katechizmu przeniknęło też niespójne, zwykle nieprzychylne podejście niektórych ekspertów życia duchowego do ludzkich instynktów, zwłaszcza przetrwania i reprodukcji (pozytywne KKK 1676, 1643; negatywne KKK 1886, 2223). To tak, jakby głód, łaknienie, zapał, odwaga, wstyd, strach, opiekuńczość, popęd seksualny, potrzeba czułości, szczęścia itp. były czymś grzesznym, a nie Bożym darem. Przedstawiają oni wstrzemięźliwość nie jako cnotę przeciwną łakomstwu i obżarstwu, ale jako antidotum na głód; pokorę jako przeciwieństwo nie pychy lecz asertywności i odwagi; czystość seksualną jako przeciwieństwo nie lubieżności i rozwiązłości ale wszelkich przejawów seksualności.

     Asceza deprecjonująca wartość dóbr, z których rezygnuje się dla wyższych celów, nie jest prawdziwą ascezą, ale jej horrendalną karykaturą. Chrystus „będąc bogaty, dla nas stał się ubogim, aby nas ubóstwem swoim ubogacić” (2Kor 8,9), a nie ogołocić! Królestwo niebieskie podobne jest do „skarbu ukrytego w roli” lub do „kupca poszukującego pięknych pereł”, którzy wyzbyli się wszystkiego nie po to, żeby zostać z pustymi rękami, lecz aby nabyć znaleziony skarb (Mt 13,44-46). Dobra doczesne faktycznie są przeszkodą do zbawienia: dla tych, którzy w dobrach pokładają nadzieję (Mt 19,21-26; Mk 10,21-27; Łk 18,22-27). Naszym skarbem jest Jezus Chrystus i Jego królestwo, obecny tu i teraz w każdym odkupionym Jego krwią człowieku i w zebranych w Jego imię wspólnotach. Nasze ubóstwo, nasza czystość, nasze posłuszeństwo, gdyby nie były podejmowane z miłości do Chrystusa i nie dawały o niej transparentnego świadectwa, lub jeszcze gorzej: deprecjonowałyby wartość dóbr materialnych, instynktu seksualnego i autorytetu władzy, byłyby nie tylko pozbawione sensu, byłyby profanacją dobrej nowiny o królestwie Bożym.

     Ślubujący ubóstwo rezygnują z możliwości spontanicznego obdarzania innych dobrami materialnymi, co pozbawia ich sposobności uczestniczenia w szczęściu beneficjentów. Istnieje wiele tekstów uzasadniających teologicznie takie zobowiązanie i sławiących niesienie potrzebującym pomocy duchowej. Czy jednak składającym ślub ubóstwa jest to wcześniej rzeczowo wyjaśniane? Zagadnienie szczęścia, błędnie sprowadzane do kwestii posiadania i w związku z tym marginalizowane, zostaje zręcznie wyekspediowane z tego życia do wieczności. Tymczasem skłonność do dzielenia się dobrami materialnymi jest naturalnym przejawem instynktu społecznego (bardziej niż tzw. wsparcie duchowe) i jeszcze pół wieku temu figurowała w katechizmowych spisach cnót głównych jako hojność przeciwna aspołecznej wadzie chciwości.

     Jeszcze wyraźniej widać to w przypadku czystości. Odkrywana instynktownie seksualność, zakodowana przez Stwórcę w głębi ludzkiego jestestwa, staje się źródłem szczęścia w interpersonalnej relacji tylko wtedy, gdy jej spontaniczne odkrywanie daje radość, poczucie bezpieczeństwa i szczęścia drugiej osobie. Seksualność w oryginalnej, czystej, instynktownej, niezmąconej żadnym instruktażem lub pseudo edukacją formie jest, obok macierzyństwa, najbardziej prospołecznym i chrześcijańskim instynktem, spontanicznie realizującym cytowane przez św. Pawła słowa Jezusa: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35). Niestety tym delikatnym i bardzo wrażliwym instynktem można manipulować, ukazywać go w fałszywym świetle, deprecjonować, demonizować i przeciwstawiać ślubowi czystości, jak gdyby seksualność była nierozerwalnie związana z lubieżnością, rozwiązłością i każdym innym grzechem podpadającym pod szóste przykazanie, a nie z miłością małżeńską.

     Zapewne nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za to, że nie wszyscy dostrzegają w rygorystycznym stanowisku Kościoła dotyczącym seksualności, obarczającym karą grzechu ciężkiego sumienia wszystkich dopuszczających się w tej dziedzinie jakichkolwiek nadużyć, wyraz odpowiedzialności i zrozumienia potrzeby obrony tej szlachetnej predyspozycji, która spontanicznie wyzwala w ludziach altruizm, czułość, delikatność, cierpliwość, wrażliwość i empatię. Wystarczy jednak tę delikatną skłonność naruszyć – dotykiem, gestem, obrazem, słowem – aby na lata, lub na zawsze, zablokować w człowieku ten i inne prospołeczne instynkty. Dokładnie tak samo dzieje się ze szczęściem. Negowanie potrzeby bycia szczęśliwym, unikanie szczęścia, jakie daje obcowanie z ludźmi szczęśliwymi, szybko prowadzi do utraty naturalnej potrzeby uszczęśliwiania innych, a wraz z nią zdolności do altruizmu, czułości, delikatności, cierpliwości, wrażliwości i empatii.

 

©2024 Misjonarze Klaretyni Prowincja Polska. Wszelkie prawa zastrzeżone
Zadaj pytanie on-line