2(164)2024 Od Redakcji
Tak jak bez częstego używania proszę, przepraszam, dziękuję i szczerych pochwał, niezbędnych w werbalnej komunikacji między najbliższymi, nie da się zachować braterskich i siostrzanych relacji w żadnej wspólnocie zakonnej, tak też nie da się być chrześcijaninem bez modlitwy uwielbienia, dziękczynienia, przebłagania i prośby, stanowiących fundament rozmowy człowieka z Bogiem. Oczywiście istnieją inne modlitwy: akty strzeliste, medytacja, adoracja, kontemplacja… i istnieje wiele dobrych słów utrwalających więź międzyosobową z najważniejszym kocham cię, nadużywanym przed ślubem i deficytowym kilka lat po ślubie.
Co najmniej kilka razy w ciągu dnia mówimy Bogu w modlitwie Pańskiej bądź wola Twoja, czasem bez większego przekonania, albo nie przykładając się do jej rozeznawania lub mając problemy z jej zaakceptowaniem.
Nie wiemy jak Tertulian, Orygenes, święci Cyryl, Ambroży, Jan Chryzostom, Augustyn, Piotr Chryzolog i Jan Kasjan, którzy uważali „Ojcze nasz” za wzór modlitwy uczniów Chrystusa, oraz inni autorzy przekonani o jej modelowym znaczeniu dla wszystkich innych modlitw, godzili to z faktem braku w niej jakiejkolwiek formy dziękczynienia. Św. Cyprian, który wręcz uważał, że „aliter orare quam [Chrystus] docuit non ignorantia sola sit, sed et culpa” (B. Łubieński przetłumaczył culpa jako grzech…), wybrnął z tego dylematu, interpretując w traktacie De oratione Dominica wszystkie jej wezwania, również przebłagalne i uwielbienia, jako prośby o łaski dla odmawiających modlitwę Pańską. Jeszcze sto lat temu kard. Pietro Gasparri, w swoim komentarzu do katechizmu trydenckiego twierdził, że jest ona najdoskonalsza, bo zawiera wszystko, co powinno się znaleźć w wezwaniach dotyczących Boga, modlących się i ich bliźnich (q. 301), chociaż nie ma w niej śladu dziękczynienia.
Co prawda apostołem i mistrzem modlitwy dziękczynnej w Biblii jest św. Paweł, który 24 razy dziękuje Bogu lub poleca dziękować Mu adresatom swoich listów, a tylko 10 wierszy biblijnych odnotowuje modlitwę dziękczynną Jezusa (εύχαριστείν): pięć dotyczy Eucharystii, cztery rozmnożenia chleba i jeden cudu wskrzeszenia Łazarza, ale to w niczym nie pomniejsza olbrzymiego znaczenia wartości modlitwy dziękczynnej. Wyolbrzymiający kwestię dwuznacznej „wdzięczności” pysznego Faryzeusza nie powinni zapominać reakcji Jezusa na braku wdzięczności dziewięciu trędowatych uzdrowionych razem ze wdzięcznym Samarytaniniem.
Brak dziękczynienia w „Ojcze nasz” (Mt 6,9-13; Łk 11,2-4; Didaché 8,2-3) nie jest jedynym „mankamentem” modlitwy Pańskiej. Na co dzień odmawiamy jej Mateuszową wersję, albo jak część protestantów, tę z Didaché, nie przywiązując uwagi do tego, że u Łukasza nie ma słów „bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi”, chociaż to tę „okrojoną” wersję podał Jezus uczniom w odpowiedzi na ich prośbę o nauczenie ich modlitwy. Odmawianą przez nas wersję z Kazania na górze, poprzedza krytyka modlitw i dobrych uczynków na pokaz oraz bardzo ważne zapewnienie: „Ojciec wasz wie, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie” (Mt 6,8), z którego jasno wynika, że modlitwa prośby potrzebna jest nam, a nie Bogu. Tak czy inaczej obie podane przez Jezusa wersje są bez wątpienia modlitwą najdoskonalszą, ale to nie zmienia faktu, że żadna z nich nie wyczerpuje wszystkich istotnych elementów modlitwy, a zanoszący do Boga modlitwę dziękczynną, w żaden sposób Go nie obrażają, ani nie zaciągają jakiejś sugerowanej przez Cypriana winy.
Nie jesteśmy pewni, czy za twórcę teologii woli Ojca należy uważać św. Mateusza (J. Kudasiewicz, J. Krasiński), bo choć rzeczownik wola (θέλημα) jest faktycznie stosowany w Piśmie świętym w sposób równie wyjątkowy co czasownik dziękować (εύχαριστείν), to jednak przede wszystkim przez św. Pawła (24) i św. Jana (13). Użyty w sumie 62 razy (w przekładach protestanckich 63, dodatkowo w Łk 11,2), aż 52 razy (53) dotyczy woli Boga Ojca lub Syna Bożego, a tylko 10 razy człowieka. Może zatem zaskakiwać, że wola Boża w pismach św. Augustyna, wskazującego na jej dostępność dla nas w Piśmie świętym (kazanie 229; Doktryna chrześcijańska, III, 1,1), nie jest przedmiotem jego szczególnych dociekań (dwa akapity w liście 80 i jeden w traktacie Contra Manichaeum). Na szczęście św. Tomasz poświęcił woli Boga w Sumie teologicznej całe 12 artykułów (I, q. 19, a. 1-12), choć to zaledwie 12 stron w tłumaczeniu P. Bełcha. W porównaniu więc z dziełami Alfonsa Liguoriego jest to ilość znikoma. Dziwić natomiast musi brak hasła poświęconego woli Bożej w Leksykonie Duchowości Katolickiej oraz Encyklopedii Katolickiej KUL, gdzie odsyłacz w haśle Wola (t. 20, s. 871) do Przymiotów Bożych (t. 16, s. 772-774) jest klasyczną zmyłką, jako że we wskazanym miejscu wolę Boża przemilczano. Owszem, znalazło się dla niej miejsce na liście 16 przymiotów Boga w teologii muzułmańskiej (t. 2, s. 901) w haśle Bóg. Zresztą tylko w tym haśle, w tekście Józefa Kudasiewicza, pojawia się kilka zdań o woli Bożej w trzech Ewangeliach synoptycznych (t. 2, s. 911-912).
W roku 1630 ukazał się w Lublinie, w oficynie Pawła Konrada, najstarszy polski druk lubelski, jeszcze z czcionką gotycką, Słonecznik albo porównanie woli ludzkiej z wolą Bożą. Jest to tłumaczenie A.S. Radziwiłła wydanej zaledwie trzy lata wcześniej książki niemieckiego jezuity Jeremiasza Drexela Heliotropium (Monachium 1627). W dedykacji dla Anny Katarzyny, „Polskiej i Szwedzkiej Królewny” (miała wówczas zaledwie 11 lat), pada wyjaśnienie, że heliotropium to „kwiat z nowo znalezionego świata przywieziony”, który „my słonecznikiem nazywamy”. Nie jest to błąd tłumacza. Wynika on z faktu, że posługiwano się wówczas nazwą heliotropium (który jest innym kwiatem) zamiast helianthus. Podobną sytuację mamy w książce innego jezuity Alarda Leroya, La Sainteté de la Vie tirée de la considération des plantes (Liège 1641), w której rozdział VII poświęcony podporządkowaniu woli ludzkiej woli Boskiej nosi tytuł „De l’Heliotropium, ou Fleur au Soleil” (s. 103-129). Tam w dedykacji dla czcigodnej ksieni klasztoru Val-Benoît w Liège, Marguerite de Sainct-Fontaine, Leroy przedstawił taką oto kwiecistą symbolikę:
„Od róży uczymy się szerzyć słodki i pachnący zapach cnoty; lilia uczy czystości; słonecznik pokazuje zgodność, jaką wola ludzka musi osiągnąć z wolą Boga; hiacynt pobudza do medytacji o rzeczach niebieskich; szachownica cesarska (fritillaria imperialis) sprawia pogardę dla światowej chwały; amarant rodzi pogardę dla rzeczy ziemskich; mieczyk i irys uczą cierpliwości; zawilec otwiera serce na przyjęcie inspiracji Ducha Świętego; żonkil prowadzi do lekceważenia niebezpiecznego piękna; goździk niszczy zapach zepsutych ciał; tulipan przenika duszę pragnieniem ozdobienia się wielką różnorodnością cnót; stokrotka zachęca osoby religijne do wielbienia Boga wczesnym rankiem; bratki wzmagają piękne myśli zwrócone do Boga, o sobie, o bliźnim i o śmierci”.
Być może oprócz bpa Piotra Verrirta, wikariusza apostolskiego Curaçao na Antylach (1932-1948) i bpa Johna Brungardta, ordynariusza Dodge City w USA (od 2010) żaden inny hierarcha nie umieścił w swym herbie słonecznika, ale w rankingu 3574 zawołań 8377 różnych biskupów, dostępnych na portalu gcatholic.org, pierwsze miejsce zajmuje „Fiat voluntas tua” (w 71 herbach, w tym abpa Józefa Kowalczyka i śp. Antoniego Adamiuka), używane częściej niż „Caritas Christi urget nos” (67). Do woli Bożej nawiązuje jeszcze 35 innych zawołań herbowych, w tym „Facere voluntatem tuam” bpa Grzegorza Kaszaka oraz „Cibus meus voluntas tua” bpa Adama Baba.
Hasło „wola Boża” wpisane do wyszukiwarki Google kolejno po angielsku, hiszpańsku, portugalsku, francusku, koreańsku, włosku, japońsku i arabsku zostaje znalezione w sumie na prawie 60 mln stron, co świadczy o dużej jego popularności, choć niekoniecznie zrozumieniu. W każdym razie jest to zaledwie dziesiąta część wyniku, jaki w ten sam sposób uzyskamy dla hasła „globalne ocieplenie”. Miejmy nadzieję, że wyznawcy tej nowej pseudo-religii nie wydadzą dyrektywy zakazującej uprawiania słoneczników, ani publikowania tekstów zachęcających do rozeznawania, przyjmowania i realizowania woli Bożej.